środa, 17 grudnia 2014

Rozdział III

Zegar w niewielkim pokoju na poddaszu wskazywał południe. Jego lokator leżał bez ruchu wśród pachnącej świeżością białej pościeli podpierając wygodnie rękoma głowę i z zawziętością wpatrując się w sufit. Wydawał się być zamyślony, wręcz nieobecny. Jego myśli nadal krążyły pośród wydarzeń ostatniej nocy. Dziewczyna zamiast numeru telefonu dała mu swojego buta. Uśmiechnął się na to wspomnienie- czy to z powodu komiczności sytuacji, czy też może bezradności. Sam nie wiedział. Mobilizując się wstał i szybko spakował, nie zapominając o nowym nabytku-damskim bucie. Zbiegł po drewnianych schodach i udał się w kierunku kuchni.
- Cześć mamo!-ucałował rodzicielkę i zaczął pałaszować świeże bułki smarując je obficie wiśniowym dżemem i popijając mocną, czarną kawą.
-Już myślałam, że będziesz spał do wieczora.-zaśmiała się blondynka w kwiecie wieku, spoglądając na syna spod codziennej gazety. Chłopak nie odpowiedział, jedynie uśmiechnął się i wrócił do jedzenia. -Czytam właśnie o tej polskiej tenisistce. Balińska, pewnie słyszałeś. Dziewczyna wróciła w nocy boso do hotelu. Trafiła na okładkę. Robią z tego sensacje. Od kiedy przyleciała do kraju nie dają jej spokoju.-próbowała zagadnąć matka, jednak chłopak nie wykazał najmniejszego zainteresowania. Kobieta nie miała nawet pewności czy ją słuchał. Zrezygnowana odłożyła gazetę na parapet i wpatrywała się w syna.-Denerwujesz się nadchodzącym meczem?- spytała łagodnie.
-Co? Mecz? Tak, chodzi o mecz.-przytaknął, wstając od stołu- Będę się zbierał, mamo. Umówiłem się wieczorem z chłopakami, a do Bełchatowa daleko.

-Dała Ci buta? Co za wariatka.- skomentował przyjaciel chłopaka wygodnie rozsiadając się na kanapie i popijając schłodzone piwo. Jak co niedzielę chłopaki spotykali się w mieszkaniu Karola, by rozegrać turniej w Fifę.
-But zamiast numeru telefonu.-odpowiedział rosły blondyn trzymając pada w rękach i zmierzając w kierunku bramki. Spudłował. To zdecydowanie nie były jego najlepsze dni.
-Postaw go sobie na półce z pucharami.-zaśmiał się głupio nowy libero, jednak zgromiony spojrzeniem wszystkich obecnych szybko ucichł.
-Może to jakaś nowa moda. Nie pisali o tym w jakimś Bravo?-włączył się kolejny z chłopaków opierając się o ramę mahoniowych drzwi i zajadając się kabanosem znalezionym w lodówce gospodarza.
-Była niezła. Widziałem ją. Według mnie piątka.- wyraził swoją opinię Michał, jednak napotykając na spojrzenie Andrzeja włożył do ust garść chipsów, by nic więcej tego wieczora już nie powiedzieć.
-Nie ta to następna. -zakończył temat Karol, klepiąc po plecach przyjaciela.

Nazajutrz dziewczynę przywitały promienie słońca wdzierające się przez duże okno i ból głowy.
-Umieram...-szepnęła do siebie naciągając białą kołdrę na twarz. Przymykając oczy próbowała przypomnieć sobie wczorajszy wieczór. Nadal czuła jego wodę toaletową, pamiętała jego spojrzenie...-Stop!-krzyknęła, urywając wspomnienia i w jednej chwili siadając na łóżku.

Nadszedł wtorek- czas emisji odcinka "Kuba Powiatowy Show". Siedziała po turecku na wielkim łóżku hotelowego pokoju, jednak nie była wpatrzona w ekran telewizora, a z żywnym zainteresowaniem i piekielną złością przeglądała stos gazet. W każdej znalazła informację na temat swojego powrotu do hotelu deszczowego, niedzielnego poranka.
-Abigail mnie zabije...-jęknęła, nie odrywając wzroku od zdjęć zamieszczonych w gazecie. Fotografię przywołały wspomnienia o pewnym blondynie, dziewczyna jednak sprawnie podniosła się z łóżka i skierowała w kierunku łazienki. Nie zamierzała pozwolić sobie na to, by jej myśli zaprzątał jakiś mężczyzna. To ona była kobietą, o której marzyły tysiące.

-Andrzej! Zaczęło się!-krzyknął Karol do przebywającego w kuchni chłopaka.
-Zaraz! Rozmawiam przez telefon!-dało się słyszeć jego głos, jednak w dalszej chwili nie pojawił się w pomieszczeniu.
-Jest gorąca...-stwierdził rozmarzonym głosem Wojtek, przyglądając się brunetce siedzącej na kanapie u Powiatowego.
-Czego ja bym z nią nie zrobił...-pokręcił głową młody Muzaj.
-Ostatnio czytałem na kundelku.pl, że ma romans z DiCaprio.- zagadnął Kłos.
-Czytasz kundelka.pl?!- wrzasnął z wyraźnym obrzydzeniem w głosie Włodarczyk.

Dziewczyna wróciła właśnie do swojego apartamentu. Po przekroczeniu progu rzuciła torby z zakupami na podłogę i zdjęła pospiesznie szpilki z obolałych stóp. Wchodząc do sypialni zauważyła leżący na łóżku pokrowiec. Uśmiechnęła się na samą myśl tego co znajdywało się w środku. Była to długa, wieczorowa suknia w kolorze czerwieni z ogromnym dekoltem z kolekcji Versace- wprost idealna na niedzielną galę.

___________________________________________________
Jest o to i kolejny rozdział :) Mimo że minęły raptem 4 dni od dodania ostatniego rozdziału, a komentarzy jest tyle co kot napłakał, dodaję kolejną część :) Być może kiedy na dobre rozwinie się wątek Anny i Andrzeja coś się tutaj zmieni :D PS. Zaległości u Was nadal nadrabiam <3

sobota, 13 grudnia 2014

Rozdział II

Wychodząc ze studio dziewczyna na moment przystanęła na chodniku. Uniosła głowę i spojrzała w zachmurzone niebo. Kilka przypadkowych kropli deszczu spadło na jej twarz. Przymykając powieki stała tak chwilę, po czym spokojnie ruszyła w kierunku zaparkowanego auta.

Stała właśnie przed wielkim lustrem zdobionym masywną, złotą ramą, przyglądając się sobie krytycznym okiem. Zapinała właśnie zamek swojej bordowej sukienki z najnowszej kolekcji Valentino.
- Valentino czy worek na ziemniaki- dla większości tutaj to żadna różnica.-stwierdziła ironicznie spoglądając na godzinny efekt swojej pracy. Wyglądała perfekcyjnie.

Weszła właśnie do jednego z najlepszych klubów w Warszawie. Patrząc na wnętrze i wystrój miała wątpliwości czy faktycznie to miejsce zasługuje na takie określenie. Bez zastanowienia skierowała się do baru zamawiając drinka. 
-Ciężki dzień?-zagadnął ją barman podając napój.
-Może jak się upije jakimś cudem spodoba mi się tutaj.- odpowiedziała podnosząc drinka w geście toastu i wypijając go w minutę. Poprosiła o kolejnego. I jeszcze jednego. Alkohol powoli zaczął płynąć w jej krwi, a ona odważnie ruszyła w kierunku parkietu. Tańczyła sama tylko przez chwilę. Pozwoliła muzyce całkowicie nieść swoje ciało. Śmiała się głośno. Dawno nie czuła się taka beztroska i wolna. 

Kolejna piosenka dobiegła końca, a ona wyczerpana tanecznym szaleństwem postanowiła usiąść przy barze i wypić kolejnego drinka. 
-Alkohol w Polsce jest jednak najlepszy!-  odezwała się do barmana, który uprzednio ją obsługiwał, a on skwitował to uśmiechem, podając jej to samo co wcześniej. Odwróciła się tak, by obserwować parkiet. Jej uwagę przykuła grupa wyjątkowo rosłych mężczyzn. Wyróżniali się z tłumu i nie sposób było nie zwrócić na nich uwagi. Dziewczyna zmrużyła oczy, by lepiej się im przyjrzeć. W tym samym momencie część parkietu spowiła imprezowa mgła. Zrezygnowana wzruszyła ramionami, jednym haustem wypiła resztę drinka i zapominając o mężczyznach ruszyła tanecznym krokiem na parkiet. Zamierzała się tej nocy wyśmienicie bawić.

W głośnikach rozbrzmiała piosenka "Escape" Iglesiasa, a ona poczuła ciepłe, duże dłonie na swoich biodrach.- Co za banał.- przeleciało jej przez głowę, jednak pieprzno-imbirowy zapach nieznajomego, który dotarł do jej nozdrzy, zupełnie nie pozwolił jej myśleć. Tańczyli tak chwilę, po czym dziewczyna powoli odwróciła się w stronę mężczyzny. Napotkała na parę niebieskich oczu i szeroki uśmiech. Odwzajemniła go. Tańczyli, śmiali się i wygłupiali do rana. Bez zbędnych słów. Nie znali nawet swoich imion. 

Na parkiecie zostało kilka osób, kiedy oboje zmierzali w kierunku wyjścia. Dziewczyna zatrzymując się na chwilę zdjęła z obolałych stóp czarne szpilki od Manolo i dumnie krocząc na bosaka dogoniła rosłego blondyna. Uśmiechnął się do niej czarująco i otworzył drzwi. Przed klubem czekała już na nią taksówka. Chłopak chwycił nieznajomą za rękę, a dziewczyna odruchowo spojrzała na niego. Oboje czuli swoje przyspieszone oddechy. 
-Spytałbym o Twój numer telefonu...-zaczął niepewnie blondyn-ale nawet nie znam Twojego imienia.-dokończył spoglądając na dziewczynę kurczowo trzymającą czarne buty w ręce, ta zaś spojrzała smutno na niego i uprzednio otwierając drzwi taksówki podała osłupiałemu chłopakowi buta.
-Uważaj na niego. Jest droższy niż ten Kopciuszka.

_____________________________________________________
Witam kochani po długiej przerwie! Liczę, że ktoś tu jeszcze zagląda :) Niestety rozchorowałam się i spędziłam 2 tygodnie w szpitalu. Stopniowo starałam się i nadal staram nadrabiać zaległości na Waszych blogach. Jeśli będę widziała, że ktoś czyta moje wypociny postaram się dodawać rozdziały co tydzień i przy okazji nieco dłuższe. Tyle czasu chyba znajdę :) 



poniedziałek, 3 listopada 2014

Rozdział I

Siedziała wygodnie w dużym, miękkim fotelu popijając poranną mocną, czarną kawę i przeglądając codzienną prasę. Nagłówki gazet wręcz krzyczały o jej nagannym zachowaniu na lotnisku, a klasyczny dzwonek czarnego iPhone'a nie przestawał rozbrzmiewać w czterech ścianach gustownie urządzonego apartamentu. Ze stoickim spokojem podeszła do wielkiego okna i spojrzała na panoramę Warszawy. Padało.

Jechała właśnie windą trzydzieści sześć pięter w dół. Miała wystarczająco dużo czasu by móc przyjrzeć się swojemu odbiciu w lustrze. Długie brązowe włosy związane tego w dnia w niski kucyk z modnym w tym sezonie przedziałkiem, duże czekoladowe oczy jedynie podkreślone czarną maskarą i pełne usta w kolorze soczystej czerwieni wraz z minimalistycznym stylem, który preferowała od lat dawały obraz silnej, pewnej siebie kobiety. Czarne, dopasowane spodnie, luźny top i płaszcz zarzucony na ramiona w tym samym kolorze oraz beżowe szpilki od Prady idealnie współgrały tworząc niewymuszoną, elegancką całość. Po wyjściu z windy w holu dało się słyszeć jedynie rytmiczny odgłos stukających po marmurowej posadzce szpilek. Telefony ucichły, pracownicy zamarli bez ruchu, a meldujący się w hotelu goście patrzyli z żywym zainteresowaniem na dziewczynę, która nie zwalniając tempa szukała w torebce okularów przeciwsłonecznych. Mimo deszczu i niskiej temperatury grupa zdeterminowanych dziennikarzy wraz ze swoimi aparatami czekała na nią przed hotelem.

Przemierzała właśnie samotnie ulice Warszawy, kierując się Alejami Jerozolimskimi w stronę ulicy Marszałkowskiej, gdzie w jednym ze studio miała udzielić obszernego wywiadu znanemu dziennikarzowi. Dopiero teraz czuła delikatne napięcie i stopniowo rosnące zdenerwowanie. W swojej siedmioletniej karierze sportowej udzieliła tysiące wywiadów dla mniej lub bardziej popularnych gazet i telewizji oraz brała udział w tysiącach konferencji prasowych, gdzie "na gorąco" musiała komentować zarówno swoje zwycięstwa jak i gorzkie porażki. Zawsze zachowywała spokój i trzeźwość umysłu. Tym razem było inaczej. Dziewczyna należała do osób silnie chroniących swoją prywatność, a zdawała sobie sprawę, że pytania o życie osobiste są tym razem nieuniknione.

Perfekcyjnie zaparkowała czarne Audi A8, wypożyczone przez jeden z salonów dealerskich na czas jej pobytu w Polsce, pod budynkiem telewizji. Wychodząc z auta spojrzała na budynek i wzięła głęboki oddech. Niepewność natychmiast zniknęła.

-Witam Państwa ze studia programu "Kuba Powiatowy Show"! Dziś moim gościem jest wyjątkowa kobieta! Kobieta która swoją walką i nieustępliwością na korcie dostarcza nam powodów do dumy, czego piłkarze powinni się od niej uczyć! Ambitna, waleczna i piękna! Jeżeli kobieta jest jak wino boję się pomyśleć jak ona będzie wyglądała za kilka lat! Przed Państwem Annnaaaa Balińskaaaa!

Światła rozbłysły, w uszach rozbrzmiała muzyka, a w studio pojawiła się brunetka witając się z prowadzącym i wygodnie rozsiadając na skórzanej kanapie. Była uśmiechnięta i sprawiała wrażenie rozluźnionej.

-Anno...-rozpoczął Kuba.-Możemy być na "Ty"?
-Oczywiście.-przytaknęła, wyczekując na właściwe pytanie.
-Od 3 lat jesteś niekwestionowaną liderką rankingu ATP. Na swoim koncie masz zwycięstwa w US Open, Wimbledonie, Australian Open czy w Turnieju Rolanda Garrosa. Czy jest coś czego sportowo jeszcze nie osiągnęłaś?-rozpoczął elokwentnie Kuba.
-Przede mną kolejny ciężki sezon. Konkurencja jest bardzo silna. Chcę utrzymać grę na takim poziomie na jakim gram od 3 lat. Priorytetem dla mnie jednak w tej chwili są nadchodzące Igrzyska Olimpijskie. Chcę walczyć o złoto.-odważnie zdeklarowała, a z widowni niosły się gromkie brawa.
-Odważna deklaracja. Nie boisz się o tym mówić już teraz? Zwykle sportowcy przed zawodami zachowawczo wypowiadają się o szansach medalowych.Wyjątkiem są nasi piłkarze. Oni zawsze jadą po trzy punkty i zawsze przegrywają.-dziewczyna zaśmiała się na te słowa i uraczyła się łykiem wody mineralnej.
-Nie, wiem na co mnie stać. Ciężko trenuję pod okiem świetnego trenera. Tworzymy zgrany duet. Liczę, że następnym razem, kiedy do Ciebie przyjdę na tej szyi będzie wisiało olimpijskie złoto.-uśmiechnęła się szeroko, zakładając nogę na nogę.
-Trzydzieści pięć milionów Polaków teraz słyszało, że pojawisz się u mnie ponownie w programie!-ucieszył się.-Od dwóch lata Cię zapraszałem. Odmówiłaś mi jakieś trzydzieści razy! Moja kobieta mi tyle razy nie odmówiła!-na te słowa dziewczyna ponownie się roześmiała.
-Kuba, nie przesadzaj!
-Naprawdę! Mojej redakcyjnej koleżance Kindze Niemiec też odmawiasz!
-Rzadko udzielam wywiadów.
-Dlatego zamierzam Twoją obecność tutaj teraz wykorzystać. Anka, powiedz mi i wszystkim Polakom, jakie majtki nosi Orlando Bloom?-wypalił Kuba.
-Powiem, gdy pokażesz nam swoje!-szybko odpowiedziała dziewczyna. Nie myślała, że ta krótka znajomość odbije się echem w Europie, a tym bardziej ktoś będzie o tym rozmawiał w Polsce.
-Taki sprzęt można pokazywać tylko w TVN Turbo!-sprawnie wybrnął Powiatowy, a dziewczyna dyskretnie spojrzała na zegarek. Miała dosyć. Marzyła o słodkim drinku i muzyce niosącej jej ciało na parkiecie.

______________________________________________
I jak? Zastanawiam się czy początki zawsze są takie trudne, że nikt nie czyta czy też nie komentuje :/

środa, 29 października 2014

Prolog

Penthouse położony przy Madison Square Park należał do jednych z najdroższych w Nowym Jorku. Blisko 700 metrów kwadratowych powierzchni idealnie urządzonej przez japońską firmę aranżacyjną robiło wrażenie. Podczas dekoracji użyto wyłącznie materiałów wykonanych z naturalnego drewna, bieli i złota co podczas zachodzącego słońca, wdzierającego się przez przeszklone ściany zapierało dech w piersi najbardziej wymagającym estetom. Za pieniądze w tym mieście można było kupić wszystko. Dosłownie. Przyjaciół i widok na Empire State Building rozciągający się z sypialni. 
Pośród masy ubrań od Dolce, Chanel czy Givenchy można było zauważyć dziewczynę, stosunkowo wysoką brunetkę o czekoladowych oczach. Jej grymas na twarzy i mocno zaciśnięte usta sugerowały spore niezadowolenie. 
-Abigail!-krzyknęła z całych sił dziewczyna, która w garderobie wśród ton ubrań próbowała znaleźć walizkę od Louis Vuitton. Po chwili do pomieszczenia weszła niska, krępej budowy kobieta po  trzydziestce, w krótkich włosach i grzywce wpadającej w oczy.-Przypomnij mi jeszcze raz dlaczego tam jadę?-spytała dziewczyna, która w tej chwili podniosła się z klęczek zrezygnowana brakiem walizki nawet w dolnych partiach szaf. Krótkowłosa dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem widząc nieporadność i brak humoru swojej pracodawczyni. Właśnie zadała jej to pytanie czwarty raz tego dnia. Kolejna nagroda i wyróżnienie, na które niewątpliwie liczyła oraz słowa wypowiedziane na głos przez swoją menadżerkę, asystentkę, czasem szofera i sprzątaczkę w jednym podtrzymywały ją na duchu w chwilach silnego zwątpienia. 
-By odebrać nagrodę dla najlepszego polskiego sportowca i wziąć udział w Balu Mistrzów Sportu.-wyrecytowała.- Razem z Twoimi specjalistami od wizerunku doszliśmy do wniosku, że musisz w końcu pojechać do Warszawy. Jesteś Polką, reprezentujesz ten kraj. Nie byłaś tam...
-Dziewięć lat! Wiem!-wrzasnęła brunetka wchodząc w słowo Abigail.- Mam migrenę, spakuj mnie.- mówiąc to opuściła pomieszczenie trzaskając drzwiami.

Blisko 10 godzin lotu z Nowego Jorku do Warszawy było bardzo męczące. Nie miało znaczenia czy leciało się klasą ekonomiczną czy prywatnym samolotem. Jeszcze będąc w powietrzu otrzymała iMessage na swojego iphone'a: 

Oby niedźwiedzie Cię tam nie zjadły. Chace

Ze złością wymalowaną na twarzy schowała telefon do torebki, nie odpisując. Jeżeli jakaś dziewczyna mogła pozwolić sobie na olanie Crawford'a to była to właśnie ona. 

Wchodząc do hali przylotów została oślepiona przez liczne flesze aparatów i niesamowicie jasne oświetlenie kamer. Szybko zsunęła okulary przeciwsłoneczne z głowy na nos i bez cienia uśmiechu przeszła obok dziennikarzy i kibiców nie udzielając żadnego wywiadu, nie pozując do żadnego zdjęcia i nie rozdając ani jednego autografu.
-Co za zadupie.-wypowiedziała pod nosem opuszczając budynek i skierowała się do luksusowego auta czekającego przed wejściem.